1 kwietnia 1911 roku urodził się Adam Kozłowiecki SJ, syn Marii i Adama Kozłowieckich w Hucie Komorowskiej. Miałby dziś 108 lat. Docenił go świat i rodacy. Księża, którzy pragnęli wolności Wspomina Mark Chona, doradca pierwszego Prezydenta Zambii w 2017 r. Materiał przygotował Paweł Zarzycki ze strony http://chetniipomocni.pl/…/ksi%C4%99%C5%BCa_kt%C3%B3rzy_pra… Misjonarze byli niezwykle ważni w budowaniu fundamentów społeczeństwa zambijskiego nie tylko dla misji w Chikuni, w której znajdowała się szkoła, do której chodziłem jako młody chłopak, ale dla całej edukacji w Zambii. Byli niezwykle skoncentrowani na swoim powołaniu, dobrze wiedzieli, co chcą osiągnąć i jak stawić czoła trudnościom, które pochodziły nie tylko od naszych rodzin w wioskach, musieliśmy przecież doglądać bydła, a dopiero później iść do szkoły, i to niezwykle utrudniało naszą edukację. Były również problemy z rządem kolonialnym, który nie był zainteresowany rozwojem edukacji Zambijczyków. Swoją postawę argumentowali tak: „Jaką pracę znajdziecie tym ludziom, jak ich wykształcicie?”, a po drugie, rząd kolonialny bał się, że świadomość polityczna wykształconej ludności będzie dla władzy utrudnieniem w kierowaniu kolonią. Jednak katolicy, a w szczególności jezuici, nie przyjmowali „nie” za ostateczną odpowiedź. Rozwijali program edukacyjny. Zwiększyli liczbę szkół podstawowych, organizowali kursy dla nauczycieli. Pragnęli osiągnąć dwa cele, zaszczepić w sercach ludzi głęboką wiarę i obudzić poczucie narodowości. Myślę, że chcieli mieć biskupa, który popierał tę wizję. Takiego człowieka jak ojciec Adam Kozłowiecki, późniejszy biskup Adam, a w końcu kardynał Adam, który był na pierwszej linii, ale nie był Anglikiem, tylko Polakiem, który dobrze wiedział, czym jest niewola sam przecież był więziony w obozie koncentracyjnym w Dachau. Biskupi w Rodezji Północnej pochodzili z różnych krajów, więc nie popierali brytyjskiego dążenia do utrudniania edukacji dzieci. Posiadali też inne cechy charakteru, które były bardzo istotne w walce o suwerenność Rodezji Północnej, a potem Zambii. Posiadali prawdziwe umiejętności przetrwania. Było to ważne dlatego, że w większości misje katolickie mogły trwać tylko dzięki temu, co mogły same wyprodukować do budowania kościołów i szkół. Mogliśmy sami wypalać cegły, byliśmy w stanie wytwarzać lokalnie wapno. Dzięki ojcu Moreau, który nauczył ludzi nowoczesnej uprawy roli, byliśmy samodzielni, jeśli chodzi o zapasy żywności. Do takiego środowiska przybyli tacy ludzie jak kardynał Adam i stali się nacjonalistami w dążeniu do wolnej Zambii. Ich uczucia i wysiłki były zgodne z naszymi. Kardynał Adam był bardzo szanowany przez liderów w niepodległej Zambii, na czele z prezydentem Dr K. Kaundą. Wszyscy oni poważali i szanowali Kościół, a w kwestiach szerzenia wartości chrześcijańskich polegali na nim i ogromnie liczyli na wsparcie. Głos Kościoła stał się niezwykle ważny w walce o niepodległość Zambii. Bez Kościoła, nie ma wątpliwości, bardzo niewiele udałoby się osiągnąć. Wiele czynników miało istotny wpływ na odzyskanie niepodległości. Pierwszym i najważniejszym była religia, drugim ludzie walczący o niepodległość i księża, którzy pragnęli wolności oraz respektowania praw człowieka. Nie byli jak ludzie, których obecnie nazywamy tyranami. W tamtych czasach znaliśmy tylko dwie kategorie ludzi – tyranów i księży katolickich. Kiedy, w niepodległej już Zambii, arcybiskup Adam Kozłowiecki otrzymał zambijskie obywatelstwo od pierwszego prezydenta dr. K. Kaundy, żartobliwie powiedział do naszego prezydenta: „Teraz już nie możesz mnie deportować, możesz mnie jedynie aresztować”, na co prezydent odpowiedział: „Ufam, że nie dasz mi żadnego powodu, bym mógł cię aresztować”. To pokazuje oddanie kardynała dla Zambii i swoim zasadom, dzięki którym pomógł nam w walce o niepodległość. Miał prawo powiedzieć: „Zobaczę do końca to, co zacząłem”, i tak też zrobił. Został z nami do ostatniego dnia swego życia. Jesteśmy mu bardzo za to wdzięczni. Polscy misjonarze nie byli i nie są politykami. Nie popierali konkretnej partii, głosili naukę Chrystusa, a w nas widzieli swoich braci i siostry. Jedną z wartości Kościoła katolickiego jest ludzka godność, jeśli ludzkość cierpi, to zadaniem Kościoła jest powstanie i potępienie zła. Myślę, że Kościół zawsze stał za takimi wartościami. Nawet w najtrudniejszych okolicznościach Kościół nigdy nas nie zawiódł. W niektórych przypadkach, kiedy wszystkie sposoby obrony wolności i ludzkiej godności zawodzą, Kościół jest ostatnią linią obrony i w naszym przypadku tak właśnie było. http://chetniipomocni.pl/…/ksi%C4%99%C5%BCa_kt%C3%B3rzy_pra…
kwi 03